Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Tim Burton. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Tim Burton. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 13 kwietnia 2017

Zabójca czasu

Drugi tom przygód Alicji oraz jego adaptacje nie cieszą się tak wielką popularnością jak część pierwsza i są, szczerze mówiąc, bardzo słabo powszechnie znane. Wyznam szczerze, że sama też nie znam "Po drugiej stronie lustra" tak dobrze, jak "Przygód Alicji w Krainie Czarów". Wciąż planuję zająć się porównywaniem polskich przekładów tego tomu i ciągle odsuwa się to w mglistą, nieokreśloną przyszłość.

Dziś jednak będzie o dwóch dziełach oscylujących wokół drugiej książki Lewisa Carrolla o Alicji czyli o dwóch utworach inspirowanych książką angielskiego matematyka. Mowa o




czyli filmie (raczej nie nazwałabym go adaptacją czegokolwiek) oraz inspirowanym filmem kalendarzu na 2017 rok. Wyznam z ręką na sercu, że film nie znajduje się w mojej kolekcji i raczej się to nie zmieni, a kalendarz sprezentowałam sobie tylko dlatego, że kosztował ułamek oryginalnej ceny (bowiem rok 2017 już trwa od ponad 100 dni) i przyda mi się do pewnego celu.

Alicja po drugiej stronie lustra (DVD)
(Alice Through the Looking Glass)
reż. James Bobin
scen. Linda Woolvierton
muz. Danny Elfman
zdj. Stuart Dryburgh
wyst. Mia Wasikowska, Helena Bonham Carter, Anne Hathaway,
Sacha Baron Cohen, Johnny Depp, Richard Armitage
USA, 2016


Film mnie nie zachwycił. Zdecydowany przerost formy nad treścią - wielka machina efektów specjalnych i wizualnych uruchomiona do poparcia mdławych banałów, które można streścić w dwóch zdaniach:
- Bądź sobą bez względu na opinię innych,
- Rodzina jest najważniejsza.

To trochę tak, jakby użyć armaty do zabicia muchy - można, ale po co marnować tyle prochu?
I przede wszystkim - po co w to mieszać Lewisa Carrolla? Tym bardziej, że treść filmu ani jednym zdaniem (poza motywem przejścia przez lustro do innego świata) - dialogu czy akcji - nie zahacza nawet o "Po drugiej stronie lustra" Lewisa Carrolla. Wykorzystano tylko carrolowskie postaci, dodając także nowe, np. Czas. Wszystko, co oryginalne w drugiej opowieści - nowe postaci (Tweedledee i Tweedledum, Dżabersmok, tu: Dżeberzwłok) i akcja (walka Alicji z Dżabersmokiem itd.) pokazano już w pierwszym filmie, dlatego pozostało tylko wymyślić coś zupełnie nowego. I mamy wydumana opowiastkę o tragedii rodziny Kapelusznika.

Ciekawostką jest fakt, że tym razem Tim Burton nie wyreżyserował filmu, a jest jego producentem. To był mój drugi seans i znowu film mnie nie zainteresował (przy pierwszej projekcji ziewałam z nudów i czekałam na koniec).

Film może być prawdziwym zabójcą czasu. Za to kalendarz pomoże go raczej oswoić:

 
 Alicja po drugiej stronie lustra 2017 [kalendarz]
tekst: Urszula Pitura, Natalia Galuchowska,
zdjęcia: Łukasz Krytkowski Zielony Kombinat, Karolina Izdebska,
Steve Collins (CC BY 2.0), Chechevere (CC BY 3.0)
Wydawnictwo Zielona Sowa, Warszawa 2016
ISBN 978-83-8073-111-0

Warto podkreślić, że kalendarz nie jest wydawnictwem przetłumaczonym, ale powstał w naszym kraju. W środku znajdziemy m. in.



odniesienia do jednego z głównych tematów filmu czyli czasu w klimacie XIX wieku
(wyklejka okładki)


dziwne porady i inspiracje


strony do kolorowania (znowu motyw czasu)



przepisy kulinarne i porady dotyczące wystroju stołu i pokoju


coś dla moli książkowych: miejsce na listę ulubionych książek, listę czytelniczą na najbliższy czas czy wykaz pożyczonych książek


strony kalendarza (tygodniowa), obok miejsce na notatki.


Ponadto m.in.:
- porady ogrodnicze,
- miejsce na postanowienia noworoczne,
- ciekawostki na tema Lewisa Carrolla i jego książek,
- miejsce na plany na święta Bozego Narodzenia,
-  ciekawostki na temat wątku szachów,
- opis gier karcianych inspirowanych filmem,
- przelicznik rozmiarów ubrań i butów, miar i wag, BMI,
- strefy czasowe,
- krótkie (jednostronicowe) rozmówki angielskie, włosokie, niemieckie i hiszpańskie
i inne informacje.

Polecam zagorzałym alicjofilom i nie tylko, z uwagi na to, że kalendarz ma duży potencjał jako notatnik i podręczny mini-informator.

poniedziałek, 11 kwietnia 2011

Alicja bez głowy

Dlaczego Alicja bez głowy? Bo bezmyślnie zrobiona. Wersja alternatywna mogłaby brzmieć: Alicja z pustą głową. 
Co mnie tak zeźliło? Pewien film i jego pochodne. Zacznijmy jednak od początku, to zawsze nieco ułatwia komunikację :-)

Nie jest tajemnicą, że Tim Burton to artysta nieprzeciętny. Zawsze podziwiałam jego wyobraźnię, rozmach i odwagę w eksperymentowaniu. Nakręcił kilka filmów, które lubię ogromnie: Edward Nożycoręki, Jeździec bez głowy, Duża ryba, Charlie i fabryka czekolady oraz Gnijąca panna młoda (która podobała mi się straszliwie). W zeszłym roku porwał się na Alicję w Krainie Czarów. Z niecierpliwością oczekiwałam na efekt, wiadomo "Alicję" uwielbiam, a Burtona bardzo cenię. No i się doczekałam... Brrr... To nawet nie było rozczarowanie, to była... bezsilność. Nic nie zrozumiał z "Alicji", nic. Ostatnio zastanawiam się nawet czy ją w ogóle przeczytał, ech. Film widziałam w kinie, w 3D, co w moim przypadku było wyczynem heroicznym (na 3D mam chorobę morską, poważnie). Wszyscy wyszli zadowoleni oprócz mnie. Byłam w szoku a w głowie kołatała mi się jedna tylko myśl: Co on zrobił z ALICJĄ?!?

Niedawno nabywając coś w pewnej księgarni zauważyłam, że mają promocję i dokupiłam sobie film na DVD:

Alicja w Krainie Czarów (Alice in Wonderland)
 reż. Tim Burton 
 scenariusz w oparciu o powieści Lewisa Carrolla Linda Woolverton
Walt Disney Pictures, 2010, 104 min.


Szczerze mówiąc nie wiem, czy go jeszcze kiedyś ponownie obejrzę, ale jak kolekcja, to kolekcja. Wczoraj widziałam dodatki specjalne, w tym wypowiedzi aktorów, i jestem rozczarowana Johnnym Deppem. Jego najbardziej inteligentna wypowiedź brzmiała: "Gram Szalonego Kapelusznika. Jaki on jest? Szalony". Co za głębia, no no. Żałowałam za to, że nie było więcej sarkastycznych wypowiedzi Heleny Bonham Carter :-)
Co mam do zarzucenia Timowi Burtonowi? Nie mam mu za złe, że zrobił jakby "ciąg dalszy". Nie mam mu za złe dopisania niektórych scen (wiktoriański początek filmu - świetny). Mam pretensje o to, że zgubił klimat, absurd i inteligencję oryginału oraz jego wdzięk i filozofię, zwłaszcza świetne rozmowy Alicji z Kapelusznikiem i Marcowym Zającem, wyciął rozważania Alicji podczas spadania, kadryla z homarami, sceny z Księżną itd. Mam za złe zrobienie z Alicji miksu Opowieści z Narnii, Nie kończącej się historii, Władcy Pierścieni i Batmana, czyli przerobienia absurdu na fantastyko-sensację! Mam za złe hollywoodzką papkę komercyjną, w którą się zamienia film. Nie wiem, czy  reżyser przeczytał obie książki, ponieważ film jest bezsensowną mieszanką postaci z pierwszej i drugiej książki o Alicji, a szczytem jest nazwa postaci Czerwona Królowa (czyli niby postać z drugiej części, królowej szachowej) podczas gdy wizualnie oraz charakterologicznie jest to Królowa Kier czyli postać z pierwszej części (królowa karciana). Grrrrr... Poza tym - czy głównym bohaterem "Alicji" jest Kapelusznik? A wszędzie: na plakatach, reklamach itd. widnieje Johnny Depp.
Na plus zaliczę reżyserowi wątek inicjacji Alicji w sensie wchodzenia w etap dorosłości i decydowania o sobie oraz stronę wizualną filmu.

Myślałam, że nic mnie już tak nie rozzłości, ale byłam naiwna :-) Niedawno nabyłam sobie komiks, oparty na filmie (! co za bzdura!). Oto on:

Przeboje Ekranu 2 / 2010 Alicja w Krainie Czarów
1642-512X
Egmont Polska

Adaptacja scenariusza: Alessandro Ferrari
Layout, czyszczenie i tusz: Massimiliano Narciso
Kolory: Marieke Ferrari
Nadzór kolorów: Stefano Attardi
Skład i łamanie: Kawaii Creative Studio, Absink
Współpraca: Gioia Gabrielli, Marta De Cunto, Paola Beretta, Elisa Checchi, Deborah Barnes


Najpierw jest komiks oparty na fabule filmu, potem kilka stron "od kuchni". Na początek prezentują, jak to wybierali odpowiedniego rysownika do komiksu. Wybierali spośród 3:

Anna Merli


Giovanni Rigano


Max Narciso

Wybrano ostatniego, czyli autora ilustracji, które wcale nie przypadły mi do gustu. Duże wrażenie zrobiły na mnie za to ilustracje pozostałej dwójki artystów. Prace Anny Merli są oniryczne, nieco impresyjne, świetnie wpisują się w poetykę snu, natomiast ilustarcje Giovanniego Rigano cechują się rzadkim połączeniem klimatu wiktoriańskiego ze współczesnym szaleństwem. O wybranych pracach Maxa Narciso mogę powiedzieć tylko, że są niedbałe i jakby nieprofesjonalne.
Takie również wrażenie wywarł na mnie komiks: niedbałe, niewyraźne ilustracje, kobiety i Alicja mają męskie rysy twarzy (!), czasem trudno odróżnić jedną postać od drugiej, np. matka Alicji, jej siostra i niedoszła teściowa wyglądają, jak dla mnie, identycznie. Powiedzcie mi, proszę, jakim kryterium kierował się decydent? Pewnie, jak znam życie, w grę wchodzą jakieś zakulisowe rzeczy. Smutno, smutno, coraz smutniej...

Musiałam sobie dzisiaj pomarudzić. Dla odprężenia obejrzę sobie świetne ilustracje Mervyna Peake'a :-)