niedziela, 27 grudnia 2015

W rodzinnym domu Alicji

W wakacje, w okolicach urodzin Alicji (4. lipca) ukazała się, już druga na naszym rynku, powieść z wątkami biograficznymi, której głównymi bohaterami są Charles Lutwidge Dodgson (znany jako Lewis Carroll) i Alice Liddell, córka dziekana oksfordzkiego kolegium Christ Church i wicerektora Uniwersytetu Oksfordzkiego Henry'ego George'a Liddella, która była inspiracją pisarza i pierwowzorem Alicji w Krainie Czarów. Mowa o książce

Vanessa Tait
Dom po drugiej stronie lustra
(The Lookig Glass House)
przekład Krzysztof Cieślik, Klementyna Wohl
Czwarta Strona, Poznań 2015
ISBN 978-83-7976-289-7


Ciekawą i ekscytującą wiadomością okazał się fakt, iż autorka Vanessa Tait  jest prawnuczką Alice Liddell, zatem osobą znającą szczegóły relacji dziewczynki i pisarza nie tylko z historii literatury, ale także z przekazów rodzinnych. Książka nie jest jednak zbeletryzowaną biografią ani pisarza, ani Alice, ale powieścią obyczajową łączącą fakty i autentyczne postaci z bohaterami i sytuacjami będącymi efektem wyobraźni autorki.

Otrzymaliśmy dzieło bardzo oniryczne, pełne niedomówień, mglistych wyjaśnień, wieloznaczności i pozorów. W książce odnajdziemy wiele drobnych wskazówek dotyczących inspiracji autora "Alice's Adventures in Wonderland": drobiazgów ze  świata dziecinnego pokoju, czy sytuacji z życia Alice i Charlesa Lutwidge’a, a także emocje i myśli innych bohaterów świata przedstawionego powieści. Tytułowe lustro (ang. looking glass – dosłownie: patrzące szkło, lupa) to społeczne szkło powiększające - sądy i wnioski otoczenia, spętaną konwenansami, pozą i wiktoriańską moralnością zbieraninę osób różnych stanów i pozycji z otoczenia rodziny dziekana Liddell oraz zaprzyjaźnionego z nią Dodgsona. Dorośli obserwujący z oddalenia, przez lornetki swych uprzedzeń i stereotypów przyjaźń malej dziewczynki i samotnego mężczyzny dochodzą do jedynie słusznych konkluzji. Guwernantka dziewczynki, Maria Prickett (postać fikcyjna) opanowana żalem, poczuciem krzywdy, zazdrością i własnymi kompleksami, z premedytacją podsuwa znajomym rodziny kilka sprytnych aluzji, dzięki którym duchowny spotyka się z ostracyzmem otoczenia i zostaje odsunięty od rodziny dziekana. Panna Pricket upokarzając mężczyznę, nie dba zupełnie o uczucia swojej podopiecznej, niewinnej małej dziewczynki, co więcej -  z mściwą satysfakcją odnotowuje jej rozpacz i brak orientacji w sytuacji.

Lustro staje się tutaj także, obok odbicia społecznego, źródłem deformacji tego, co naturalne - pokazuje obraz odwrócony, czasem wykoślawiony i o zaburzonych proporcjach, może także powodować efekt odrealnienia i sztuczności. W utworze Vanessy Tait odnajdziemy dużo udawania i pozorów: troskliwa matka Alicji okazuje się być naprawdę dbającą tylko o własną komfort hipokrytką, przejętą opinią innych; sama dziewczynka i jej siostry spędzają czas na zabawie w udawanie, a Dodgson każąc dzieciom przebierać się w kostiumy i odgrywać role tworzy swoje najciekawsze fotografie. Co najdziwniejsze - guwernantka, surowa i zasadnicza, ale także pełna pasji i romantycznych oczekiwań, na tym tle wyróżnia się swoją naturalnością, ale po pewnym czasie ona też przejmuje na siebie rolę – mianuje się posłańcem sprawiedliwości i zemsty. Czy to upragnione  upodobnienie się do reszty przyniesie jej poważanie i pomoże w odnalezieniu siebie? Warto sprawdzić samemu dzięki lekturze tej zaskakującej powieści, w której punkt widzenia autorki może okazać się nie tak oczywisty, jak byśmy przypuszczali...

Książka stanowi dobre uzupełnienie lektury klasycznej wiktoriańskiej opowieści o przygodach pewnej dziewczynki w podziemnej krainie oraz może być wprowadzeniem do biografii wielebnego Dodgsona, inspirującym być może dalsze poszukiwania.

poniedziałek, 14 grudnia 2015

Oczarowana czarownym Czarytorium

Wyznaję, że jestem kompletnie oczarowana nowym przekładem pierwszego tomu przygód Alicji...! Książka tak mnie zaczarowała, że zupełnie straciłam poczucie czasu, obowiązku tudzież miejsca (pustego - na blogu), za to teraz zmagam się z poczuciem winy związanym z powyższymi stratami... Dość jednak lawirowania wokół tematu - do rzeczy, a raczej - do książki!


Lewis Carroll 
Perypetie Alicji na Czarytorium 
w niewiernym przekładzie Grzegorza Wasowskiego 
a także 
Ewa Rajewska Nonsens pełen sensu - «Jabberwocky» Lewisa Carrolla 
Wydawnictwo Wasowscy, Warszawa 2015
ISBN 978-83-934972-1-8

Jak widać na załączonym obrazku lekturze sprzyjało towarzystwo herbaty (mocnej i czarnej, bez mleka) oraz pewnej świnki (Świniorodka?), która podczytywała mi tekst przez ramię...

Ogłaszam publicznie, że zrewidowałam swój pogląd na kwestię tłumaczenia w ogóle, a Alicji... w szczególności. Do tej pory uważałam, że najlepszy jest przekład dyskretny, prawie niewidoczny, dlatego lubiłam wydania książek o Alicji przełożone przez Macieja Słomczyńskiego, zaś jego pracę określałam jako transparentną. Teraz jednak uważam, że słowo "transparentny" obok znaczenia "niewidoczny" zawiera także "przezroczysty" a zatem bezbarwny. Po przeczytaniu przekładu Grzegorza Wasowskiego (niewiernego, jak uczciwie uprzedza Autor tegoż, tzn. przekładu oczywiście) teksty innych tłumaczeń "Alicji...", autorstwa Macieja Słomczyńskiego, ale także wielu innych tłumaczy, wydają mi się absolutnie bezbarwne i nijakie! 

Grzegorz Wasowski wykonał benedyktyńską pracę przedzierając się nie tylko przez meandry wieloznaczności oryginalnego tekstu Carrolla, ale także studiując (wnikliwie!) prace swoich poprzedników w zapasach z wiktoriańskim angielskim testem pełnym parodii, aluzji i innych lingwistycznych przyjemności. Co więcej - jak sam przyznaje w Zakończeniu, opublikowanym także w powyższym tomie - zmagał się nieraz tygodniami z opornymi słowami czy zwrotami i dopiero gdy okazywały się być absolutnie nieprzekładalne decydował się na odejście od sensu oryginału w stronę oryginalnego (czytaj: zaczerpniętego z oryginalnego tekstu) humoru. Zatem - paradoksalnie! - w niektórych miejscach przekład znacząco odbiega od oryginału właśnie z powodu szacunku tłumacza dla tekstu Carrolla tudzież dla polskiego czytelnika. Przyznać też muszę, że dzięki temu książkę czyta się nie tylko bardzo płynnie (czego nie można powiedzieć o niektórych spośród poprzednich przekładów), ale jest najzabawniejszą wersją przygód Alicji, jakie czytałam (włączając oryginał). 

Lektura i oglądanie tego tomu przypomina spożywanie pięciodniowego obiadu z przystawkami przed nim i deserem po - to prawdziwa uczta dla zmysłów, wszystkich sześciu (jeśli ktoś lubi smak papieru), z uwagi na to, że szósty zmysł to, oczywiście, poczucie humoru. Tekst właściwy, ilustracje (21 ilustratorów!), Zakończenie (czyli posłowie) oraz kwestie wierszowane z Through the Looking-Glass, a także szkic krytyczny dr Ewy Rajewskiej i zamieszczone w Aneksie teksty wszystkich polskich przekładów poematu Jabberwocky - ofiarowane szczodrze czytelnikom w jednym tomie to nie tylko wyśmienita i wymagająca lektura, ale także róg obfitości dla wszystkich alicjofilów. Gdy osoba taka, nasycona wielozmysłowo smaczną lekturą, pada bez zmysłów na podłogę lub inną płaską powierzchnię o zrównoważonej grawitacji, na twarzy jej/jego wciąż błąka się uśmiech zadowolenia, radości i niedowierzania jednocześnie. Jak to - zatem jest to możliwe? Tłumaczowi udało się oddać Carrollowski humor używając innych słów, nawiązań kulturowych i odmiennych rymów! A jednocześnie, gdzieś spod spodu, wyziera smutna konkluzja: dopiero teraz! Dlaczego nie udało się nikomu wcześniej?! Jakieś drobne półtora wieku czekaliśmy na tak genialnie bliski oryginałowi klimat, zabawnie zbzikowanych bohaterów i krainę, w której - co prawda - nie ma czarów, ale jest czarownie a czytelnik opuszcza ją absolutnie oczarowany.


Dziękując panu Grzegorzowi Wasowskiemu za cudowną książkę, a także za polot, splot humoru i muzycznego wyczucia rytmu tekstu oraz słowotwórstwo wysokich lotów postanawiam w kolejnych postach przyjrzeć się bliżej samemu tłumaczeniu a także wizualnej oprawie woluminu.


Jeśli szukacie ulubionego tłumaczenia "Alicji..." - przestudiujcie dokładnie wszystkie dwanaście przekładów. Mam to już za sobą - patrzę właśnie na okładkę mojego ulubionego polskiego wydania "Alice's Adventures in Wonderland". Jego fotografię możecie zobaczyć na początku tego postu.