niedziela, 21 kwietnia 2013

Migiem mknący gwiezdny nietoperzyk



Dzisiaj pochylimy się nad fragmentem z rozdziału VII. Akcja dzieje się podczas szalonej herbatki (lub zwariowanego podwieczorku, jak kto woli), która, nawiasem mówiąc, jako tekst literacki zawiera w sobie mnóstwo ukrytych znaczeń i wieloznaczności. W zasadzie prawie co drugie zdanie w niej można byłoby analizować. Nas interesuje teraz opowieść Kapelusznika, jak to na koncercie wydanym przez Królową Kier miał zaśpiewać pewną piosenkę. Właśnie ową piosenką dziś się zajmiemy. Tekst oryginalny wspomnianego fragmentu poniżej:

We quarrelled last March — just before he went mad, you know —’ (pointing with his tea spoon at the March Hare,) ‘— it was at the great concert given by the Queen of Hearts, and I had to sing

“Twinkle, twinkle, little bat!
How I wonder what you’re at!”

You know the song, perhaps?’
‘I’ve heard something like it,’ said
Alice.
‘It goes on, you know,’ the Hatter continued, ‘in this way:—


“Up above the world you fly,
Like a tea-tray in the sky.
Twinkle, twinkle —”

Here the Dormouse shook itself, and began singing in its sleep ‘Twinkle, twinkle, twinkle, twinkle —’ and went on so long that they had to pinch it to make it stop.


Tekst piosenki śpiewanej przez Kapelusznika jest parodią pierwszej zwrotki znanego wszystkim dzieciom w czasach wiktoriańskich wiersza Jane Taylor:

Jane Taylor The Star

Twinkle, twinkle, little star,
How I wonder what you are!
Up above the world so high,
Like a diamond in the sky.

When the blazing sun is gone,
When he nothing shines upon,
Then you show your little light,
Twinkle, twinkle, all the night.

Then the traveller in the dark
Thanks you for your tiny spark:
He could not see which way to go,
If you did not twinkle so.

In the dark blue sky you keep,
And often through my curtains peep,
For you never shut your eye
Till the sun is in the sky.

As your bright and tiny spark
Lights the traveller in the dark,
Though, I know not what you are,
Twinkle, twinkle, little star.


Znalazłam niedawno niespodziewanie w taniej księgarni książkę dla dzieci „Migaj, migaj, gwiazdko mała”:

Migaj, migaj, gwiazdko mała
Wydawnictwo DEBIT, Bielsko-Biała, br
tłumaczenie: Patrycja Zarawska
ilustracje: Tina Macnaughton
ISBN 978-83-7167-495-2


Tom zawiera tekst oryginalnego wiersza (po angielsku) oraz polskie tłumaczenie, momentami niezgodne z oryginalnym zamysłem, za to podkreślające kwestię spania. Przedstawia się jak niżej:

Migaj, migaj, gwiazdko, mi,
Prowadź mnie przez piękne sny.
Hen, wysoko, gdy świat śpi,
Jak diamencik gwiezdny lśnisz.

Jasne słonko zaszło już,
Sen się skrada, jest tuż, tuż.
Migaj, gwiazdko, całą noc,
Pokaż swą iskrzącą moc.

Szedł wędrowiec, zapadł zmierzch,
Błyśnij, gwiazdko, sama wiesz,
Drogę wskaże mu twój blask,
Wśród tysiąca innych gwiazd.

Niczym najcenniejszy dar,
Prze firanki rzucasz czar.
I nie zgaśnie oczko twe,
Nim nie zbudzi słonko się.

Ty oświetlasz ścieżkę mą,
Pokazujesz drogę snom.
Dzisiaj, gwiazdko, migaj mi,
Niech przybędą dobre sny.

Niewątpliwym atutem książeczki są świecące i migające gwiazdki, które uaktywniają się po naciśnięciu punktu na okładce. Miganiu towarzyszy także muzyka do wiersza i jest to znana nam melodia „Wyszły w pole kurki trzy”.

I wracam do tekstu Carrolla czyli „Alicji w Krainie Czarów”. Dlaczego Carroll sparodiował wiersz w taki właśnie sposób? Martin Gardiner w „The Annotated Alice” pisze, że tekst wiersza w interpretacji Kapelusznika zawiera coś, co komicy nazywają „inside joke” (żart wewnętrzny). Otóż przyjaciel Carrolla, dystyngowany profesor matematyki w Oksfordzie - Bartholomew Price - nazywany był przez studentów „The Bat” (Nietoperz). Jego wykłady były prowadzone w ten sposób, że bez wątpienia szybowały i górowały nad głowami słuchaczy.
Ponadto parodia Carrolla ma w sobie jakiś ślad wydarzenia opowiedzianego przez Helmuta Gernsheima w książce „Lewis Carroll: Photographer”: w Christ Church stateczny zazwyczaj pan wypoczywał w towarzystwie małych gości w swoich wielkich apartamentach, które były istnym rajem dla dzieci, ponieważ znajdowała się tam wspaniała kolekcja lalek i zabawek, krzywe lustro, nakręcany niedźwiedź i latający nietoperz, skonstruowany przez samego akademika. Pewnego gorącego letniego popołudnia nietoperz, po kilkakrotnym okrążeniu pokoju, niespodziewanie wyleciał przez okno i wylądował na tacy z herbatą, niesioną przez służącego college’u, który przechodził przez Tom Quad. Ten, wystraszony dziwnym widokiem, upuścił tacę z wielkim brzękiem.


A jak z wątkiem nietoperza (zamiast gwiazdki), szybowania i tacy do herbaty uporali się polscy tłumacze? Rezultaty (w kolejności chronologicznej publikacji tłumaczenia) poniżej:


Maria Morawska, wiersze przełożył A. Lange:

Było to w dniu ostatnim Marca, on miał atak wściekłości – dodał, pokazując łyżeczką na zająca Marca – byliśmy na wielkim koncercie, urządzonym przez królowę Kierów. Ja wtedy śpiewałem:

„Oczy mruż, oczy mruż, nietoperzu mały,
Jakiż dziw, jakiż dziw, że tak duchem śmiały!”

- Znasz może tę pieśń?
- Słyszałem coś w tym rodzaju – powiedziała Alicja.
- A kończy się... – kapelusznik śpiewał dalej, kończąc wysoką nutą:

„Wznosisz lot, wznosisz lot w górę ponad światy,
Niby lekka para z imbryka herbaty”

Suseł w tej chwili drgnął i zaczął nucić przez sen:

„Oczy mruż, oczy mruż,
mruż, mruż, mruż”...

Nucił, nucił, aż znudził i zmęczył słuchających.






Pamiętając, że nie jest to tłumaczenie sensu stricto, tylko spolszczenie, musimy przyznać, że w miarę dobrze oddano zamiar autora. Na pewno niezrozumiałą zmianą jest imbryk zamiast tacy oraz słowa Kapelusznika, że piosenka kończy się (zamiast: brzmi dalej) – nie ma w oryginale ani słowa o jej końcu.



                                             


Antoni Marianowicz

- W zeszłym roku pokłóciłem się z Czasem na koncercie urządzonym przez Królową Kier. Na krótko przed tym, zanim on zwariował. – Tu wskazał łyżeczką od herbaty na Szaraka Bez Piątej Klepki. – Miałem wtedy recytować wierszyk:

Jasne słoniątko późno dziś wstało,
Zagrać na trąbie czasu nie miało.

- Znasz to może?
- Zdaje się, że słyszałam kiedyś coś podobnego.
- Pamiętasz zatem, jak to idzie dalej?

Więc się zbierają zewsząd gromadnie,
Za chwilę pewnie zatrąbi ładnie.
Ożywi wszystkie niedźwiedzie w lesie,
Znużone główki susłów podniesie.
Więc chociaż w domu pęka ci głowa,
Jakże jest piękna ta pieśń słoniowa.

W tym momencie Suseł ocknął się nagle i zaczął śpiewać przez sen:
- Niowasło, niowasło, niowasło, niowasło... – tak długo, dopóki szczypaniem nie zmuszono go do umilknięcia.


Tutaj mamy przykład na to, jak czasem tłumacze rozwiązują dylemat: tłumaczenie wierne oryginałowi czy bliskie zamysłowi autora w kwestii odbioru przez czytelników. Tłumacz zastąpił oryginalny tekst parodią piosenki znaną większości polskich dzieci drugiej połowy XX wieku czyli „Słoneczko nasze” zaczynającą się od słów: Słoneczko późno dzisiaj wstało. Jednak nawet dla znawców tej piosenki niezrozumiały pozostanie zapewne fakt, iż autor przekładu zmienił słowa Kapelusznika „miałem śpiewać” na „Miałem (...) recytować”, tym bardziej że dalej tłumacz umieścił słowa polskiej piosenki! Nie wiadomo też, dlaczego dalsza część tejże jest tak długa, skoro u Carrolla następują znów tylko 2 linijki tekstu. Wreszcie nie wiadomo, dlaczego zastosował zabieg z odwróceniem sylab w śpiewanym przez Susła  tekście, skoro u Carrolla powtarza on po prostu przez sen ostatnie usłyszane słowo.


                                             


Maciej Słomczyński


Pokłóciliśmy się zeszłego marca... tuż przedtem, nim on oszalał, wiesz... – (wskazując Marcowego Zająca łyżeczką od herbaty) - ... stało się to podczas wielkiego koncertu wydanego przez Królową Kier, gdy miałem zaśpiewać:

Trzepotanie nietoperza!
Ciekawe, do czego zmierza!

- Znasz może tę piosenkę?
- Słyszałam coś podobnego – powiedziała Alicja.
- Dalej, jak wiesz, brzmi to – ciągnął Kapelusznik – tak:

Mknie po niebie ponad światem
Jak taca, niosąc herbatę.
                                     Trzepotanie...

Na to Suseł wzdrygnął się i zaczął śpiewać przez sen: - Trzepotanie, trzepotanie... – i ciągnął to tak długo, że musieli uszczypnąć go, żeby przestał.



Jak to zwykle u tego tłumacza, tekst stara się oddać wiernie zamiar autora. Jest zatem nietoperz, trzepotanie oraz taca od herbaty. Jedyny minus to brak powtórzenia czasownika „twinkle” (migotać, iskrzyć się), które występuje w oryginale.


                                             


Robert Stiller

Pokłóciliśmy się z nim... w marcu... tuż przedtem, zanim on – (tu łyżeczką wskazał Marcowego Zająca) – oszalał, Królowa Kier wydała wielki koncert i ja miałem śpiewać:

Migu, migu mały gacku!
Aż mi dziw, że tak po chwacku –

Znasz tę piosenkę?”
„Chyba coś takiego słyszałam,” rzekła Alicja.
„Dalej to idzie – podjął Kapelusznik – o tak:

Latasz sobie ponad światy
Niczym taca do herbaty.
Migu, migu...”

Na to Suseł się wzdrygnął i zaczął śpiewać przez sen: „Migu, migu, migu, migu, migu -” i ciągnął to tak długo, aż musieli go uszczypnąć, żeby przestał.


Mamy zatem nietoperza – jako gacka, pomysłowe, bo łatwiej można znaleźć rym – oraz migotanie i tacę do herbaty.

                                             


Jolanta Kozak

Pokłóciliśmy się swego czasu o szarej godzinie. On – Bezdenny Kapelusznik wskazał łyżeczką Postrzelonego Zajączka – jeszcze wtedy nie był taki postrzelony. Do kłótni doszło na galowym koncercie zorganizowanym przez Królową Kier, gdzie miałem śpiewać:

Mrugaj, mrugaj, gwiazdko złota!
Dobrze wiem, coś za niecnota!

Znasz może tę piosenkę?
- Coś mi się obiło o uszy – bąknęła Alicja.
- Dalszy ciąg, proszę ja ciebie, brzmi tak:

Latasz sobie ponad światem,
Jak imbryczek na herbatę!
Mrugaj, mrugaj...

Na to Leniwiec otrząsnął się i nie przerywając snu zaczął podśpiewywać:
- Mrugaj, mrugaj, mrugaj, mrugaj...
Powtarzał to do znudzenia, aż musieli go uszczypnąć, żeby przestał.




Tutaj wybory tłumaczki pozostają dla mnie całkowicie niezrozumiałe. Dlaczego umieściła w wierszu gwiazdkę? W ten sposób przecież zlikwidowała cały komiczny charakter wiersza, który był swoistą karykaturą. U niej stał się oryginałem, do którego odwoływał się Carroll. Ponadto znalazł się tu też równie niezrozumiały imbryczek do herbaty... I mruganie.

                                             

Tomasz Misiak


Pokłóciliśmy się z panem Czasem jakiś czas temu. To było podczas wielkiego koncertu zorganizowanego przez Królową Kier. Śpiewałem wówczas:

Siedzi sobie nietoperzyk pod miedzą,
A myśliwi wcale o tym nie wiedzą...

- Znasz tę piosenkę, prawda?
- Słyszałam już coś w tym rodzaju – rzekła Alicja.
- Dalej jest mniej więcej tak – Kapelusznik znów zaczął podśpiewywać:

Wypuścili psy w powietrze,
Lecz nietoperz znać ich nie chce,
Niestety!
O rety!

W tym momencie Suseł otrząsnął się i nie otwierając oczu, zaczął zawodzić: „Niestety! O rety! Niestety! O rety!”, aż obydwaj sąsiedzi musieli go uszczypnąć, by przestał.


Mamy tutaj nietoperza i jednocześnie nawiązanie do wierszyka „Siedzi sobie zając pod miedzą”, co jest o tyle ciekawe, że dylemat, o którym wspomniałam przy A. Marianowiczu, tutaj tłumacz chciał rozwiązać ujmując oba elementy: zamysł autora i wierność oryginalnemu tekstowi. Tekst piosenki ludowej, a dokładnie jego pierwsza zwrotka, jest następujący:

Siedzi sobie zając pod miedzą, pod miedzą,
a myśliwi o nim nie wiedzą, nie wiedzą.
Po kniei się rozbiegali,
aby szaraka schwytali
fortelem, fortelem.
Zabieg ten jest nie do końca udany, ponieważ, o ile się orientuję, nie każdy zna tekst tej ludowej piosenki (pisząca te słowa nie znała go wcześniej). Ponadto oprócz wspomnianego nietoperza nie udało się ocalić ani tacy na herbatę, ani migotania czy jakiegoś odnośnika do lotu nietoperza, który tutaj siedzi!

                                             


Magdalena Machay

Pokłóciliśmy się w zeszłym marcu, niedługo przed tym, jak on oszalał, rozumiesz... – wskazał łyżeczką do herbaty Marcowego Zająca. – Było to podczas wielkiego koncertu wydanego przez Królową Kier, a ja musiałem śpiewać.

Śmigaj, śmigaj, nietoperzu,
Co tam knujesz, dziwny zwierzu?

- Może znasz tę piosenkę? – zapytał.
- Słyszałam coś podobnego – odpowiedziała Alicja.
- Dalej idzie to tak:

W górze ponad światem latasz
Jak niebieska na tacy herbata
Śmigaj, śmigaj...

Suseł otrząsnął się i zaczął śpiewać przez sen:
- Śmigaj, śmigaj, śmigaj, śmigaj... – i nucił tak długo, aż musieli go uszczypnąć, żeby przestał.

 

Jest nietoperz, taca (a na niej herbata) oraz bardzo pomysłowe słowo „śmigaj” czyli (ś)migaj, które świetnie oddaje dwuznaczność: oryginale miganie gwiazdki oraz lot nietoperza.


                                             


Bogumiła Kaniewska

Pokłóciłem się z nim w marcu, tuż przed tym, jak ON oszalał, wiesz... – Wskazał łyżeczką od herbaty na Marcowego Zająca. - ...to było podczas wielkiego koncertu u Królowej Kier. Miałem wtedy zaśpiewać tę piosenkę:

Nietoperzu, lećże, leć,
Dokąd, to nie moja rzecz!

- Znasz ją może?
- Słyszałam kiedyś podobną – powiedziała Alicja.
- Ma więcej zwrotek – ciągnął Kapelusznik – idą tak:

Lećże, leć nad skraje świata,
Tak jak filiżanka wzlata.
Nietoperzu, lećże...

W tym momencie Suseł drgnął i zaczął nucić przez sen: „Nietoperzu, lećże, leć nietoperzu, lećże, leć nietoperzu...”, a śpiewał tak długo, że w końcu musieli go uszczypnąć, żeby wreszcie przestał.

 

Tym razem mamy także nietoperza, lot (jednoznaczny, bez odwołań do gwiazdki). Zniknęła za to taca do herbaty, nie ma nawet imbryka do herbaty a została tylko filiżanka, która – nota bene – może być też z kawą albo nawet pusta.

                                             



Krzysztof Dworak

Pokłóciliśmy się zeszłego marca, tuż zanim on oszalał (tu wskazał łyżeczką na Marcowego Zająca)... Było to podczas wielkiego koncertu zorganizowanego przez Królową Kier, na którym musiałem zaśpiewać:

Migocz, migocz, nietoperzu mały!
Jaki plan masz wspaniały?

- Znasz może tę piosenkę?
- Słyszałam coś podobnego – odparła Alicja.
- Dalszy ciąg – kontynuował Kapelusznik – jest taki:

Ponad światem latasz sobie
Jak na niebie od herbaty spodek.
Migocz, migocz...

W tym momencie Suseł się wzdrygnął i zaczął śpiewać we śnie: „Migocz, migocz, migocz, migocz...”; musieli go uszczypnąć, żeby przestał.

 

Tekst na pierwszy rzut oka bardzo wierny oryginałowi w warstwie treści. Nietoperz, migotanie a potem... spodek od herbaty! Nie wiadomo skąd! Co to jest spodek od herbaty? Nigdy nie słyszałam. Wiem, że niektórzy piją herbatę w miseczkach, czarkach, ale spodek?!

                                             


Elżbieta Tabakowska


Pokłóciliśmy się w zeszłym roku w marcu, jeszcze zanim ten tutaj zaczął wariować (tu machnął łyżeczką w stronę Zająca) podczas wspaniałego koncertu zorganizowanego przez Królową Kier, kiedy musiałem śpiewać:

Mrugaj, mrugaj, gacku mój!
Chcesz coś zbroić? No to brój!

Znasz może tę piosenkę?
- Kiedyś coś takiego słyszałam – powiedziała Alicja.
- Dalej – ciągnął Kapelusznik – to idzie tak:

Jak taca z herbatą wzleć,
Wysoko na niebie świeć.
Mrugaj, mrugaj...

W tym momencie Suseł otrząsnął się i zaczął nucić przez sen: „Mrugaj, mrugaj, mrugaj...” i śpiewał tak długo, że w końcu trzeba go było uszczypnąć, żeby przestał.

 

W tym tekście widzimy mruganie, gacka (jak u Roberta Stillera) oraz tacę z herbatą - wszystko zgodne z zamysłem autora.

                                             


Różnice nie są tak ogromne, jak przy opowieści o trzech siostrach w studni, o czym pisałam tutaj, ale zawsze każdy może sobie znaleźć coś dla siebie i wybrać sobie swoją ulubioną wersję śmigającego nietoperza taco-herbacianego :-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz