Ostatnio znów oddawałam się łowom. Nie, nie jestem amatorką polowań. Wprost przeciwnie. Polowanie miało wymiar bibliofilski i polegało na śledzeniu stron internetowych (księgarnie, antykwariaty, serwisy aukcyjne) w celu dostania w moje zachłanne rączki unikatowego polskiego wydania przygód Alicji. Niezwykłość książki polega na jej unikalnych ilustracjach, autorstwa samego Arthura Rackhama. Z tego, co się orientuję, jest to jedyne polskie wydanie "Alicji" z ilustracjami tego artysty:
Lewis Carroll
Alicja w krainie czarów
przełożyła Jolanta Kozak
ilustrował Arthur Rackham
wiersz Austina Dobsona z pierwszego wydania z 1907 roku
Wydawnictwo Plac Słoneczny 4, 1997
ISBN 83-86788-11-9
Jego ilustracje powstały w 1907 roku, pojawiły się w wielu wydaniach angielskich i wciąż są wykorzystywane w nowych wydaniach "Alicji".
W tym wydaniu polskim wydawca (dla którego ślę wyrazy uznania i ukłony, choć wydawnictwo raczej już nie istnieje) dołączył wiersz Austina Dobsona, opublikowany w pierwszym wydaniu z ilustracjami Rackhama w 1907r. Otóż i on:
Rackham jest mistrzem ilustracji literatury dziecięcej. Wymyślił własną unikalną technikę, przypominającą fotografię. Szkicował najpierw zarys rysunku, potem lekko rysował kształty i detale. Następnie dodawał linie piórkiem z tuszem, a gdy wysechł wymazywał ślady ołówka. Przy ilustracjach kolorowych stosował wielokrotnie wypłukiwanie koloru aż do powstania przezroczystych odcieni. A jak to wyglądało? Efekty poniżej:
Piękna, przypomina mi dagerotyp.
Piękna, przypomina mi dagerotyp.
Monochromatyczna ilustracja bardzo "gęsta", robi na mnie niesamowite wrażenie.
I na koniec jeszcze mała ciekawostka: wyklejka okładki:
Piękne wydanie, jedno z moich faworytów wydań polskich.
Na koniec przypomnę, że ilustracjami Rackhama zachwycał się inny ilustrator "Alicji" Rodney Matthews, o czym pisałam tutaj
Nie od rzeczy będzie też przypomnieć, że druga część przygód Alicji, wydana przez to samo wydawnictwo omawiana była tutaj (post łącznie z komentarzami). Wydanie to zawiera jednak ilustracje innego znakomitego artysty, tym razem polskiego - Artura Gołębiowskiego (ciekawa zbieżność imion ilustratorów).
Nasz duecik zatem to: