sobota, 3 stycznia 2015

Alicja wielkiego formatu

Zbierałam się od kilku dobrych miesięcy, by oficjalnie powitać w mych zbiorach nową "Alicję". Jako wymówka służyły mi różne okoliczności obiektywne - nie mam Netu w domu, nie mam głowy (hmm, to raczej subiektywna wymówka, choć niektórzy stwierdziliby zapewne, że niekoniecznie), nie mam czasu (faktycznie nie mam, bo któż może Go posiąść? poza tym, jak wiemy od Kapelusznika, nie znosi On, jak się Go marnotrawi tudzież bije) ani atłasu (czyli luksusu). Zatem - z Nowym Rokiem nowym postem. I oby tak dalej.
Panie, Panowie - Alicja:


 
Alicja w Krainie Czarów
(Alice in Wonderland)
na motywach powieści Lewisa Carrolla
adaptacja tekstu Giada Francia
ilustracje Manuela Adreani
tłumaczenie Lucyna Stetkiewicz
Wydawnictwo Olesiejuk, Ożarów Mazowiecki 2014
ISBN 978-83-274-1326-0



Powyższa "Alicja w Krainie Czarów" to zdecydowanie dzieło wielkiego formatu: dosłownie (książka ma wymiary 36,8 cm x 29,4 cm i jest największym woluminem przy zamkniętych okładkach w moich zbiorach wszelkich; przy otwartych okładkach bije to dzieło na głowę inna książka z mojej biblioteczki, która ma kilka metrów, ale o tym kiedy indziej) oraz w przenośni (ambitna w różnych obszarach).

Na uwagę zasługują na pewno przepiękne ilustracje i oprawa graficzna książki: ilustracje stworzyła włoska artystka Giada Francia. Oprócz piękna, rozmachu i wymiaru prac (niektóre zajmują dwie strony bez tekstu, dzięki czemu książka przypomina album z reprodukcjami malarskimi) dzieło zachwyca ich starannością wykonania, klimatem oraz wnikliwą analizą epoki wiktoriańskiej w jej wymiarze graficznym, jaką przeprowadziła ilustratorka, co doskonale widać w jej pracach:



Alicja i Biały Królik;

spadanie (ciekawe ściany - wbrew temu, co w tekście, brak tu półek, za to tapeta? tkanina? oraz kartki);




pływanie w kałuży łez - obok teksty w kształcie łzy;



ogon Myszy - 3 zakręty;



Gąsienica - pani mimo wyraźnych wąsów;



szalona herbatka - Marcowy Zając i Szalony Kapelusznik (ciekawy pomysł na kapelusz);


Niby-Żółw.


Ilustratorka odziała wszystkie zwierzęta (czyżby aluzja do pruderyjności czasów wiktoriańskich?), wymyśliła ciekawe połączenie kapelusza i herbatki u Kapelusznika oraz stworzyła ciekawą koncepcję postaci Niby-Żółwia (nawiasem mówiąc - bardzo mi przypomina ubogą japońską wieśniaczkę z jakiegoś animowanego filmu).

Jak widać na zdjęciu 3 i 5 w książce spotkamy bardzo interesujace pomysły typograficzne - ciekawe rozmieszczenie tekstu: łza przy opowieści o kałuży łez oraz tekst w kształcie dymu przy rozmowie Alicji z Gąsienicą. Co jednak ciekawsze: jako że książka jest adaptacją, tekst - choć mało w nim skrótów - zubożono właśnie o oryginalny pomysł z typografią samego Carrolla czyli o fragment z ogonopowieścią Myszy. Poza tym brakuje także opowieści o trzech siostrach w studni oraz wierszy recytowanych przez Alicję a także pieśni śpiewanych przez Niby-Żółwia i Kapelusznika.

Książka jest piękna i zasługuje na uwagę. Dla wielbicieli talentu Manueli Adreani Wydawnictwo Olesiejuk przygotowało także adaptację "Pinokia" z pracami tej ilustratorki - w równie wielkim (i zdecydowanie niekieszonkowym) formacie.