środa, 14 marca 2012

Infantylni dorośli i filozoficzna Alicja

Przymierzałam się, przymierzałam i wreszcie - nabyłam! Mowa o audiobooku, sztuk dwie. Do audiobooków podchodzę jak do jeża, nie darzę ich sentymentem. Ale obowiązek kolekcjonera wzywał, ciekawość (malutka) gnębiła i mam. Oto owe egzemplarze "obowiązkowe":


Lewis Carroll
Alicja w Krainie Czarów
książka czytana, mp3
tłumaczenie: Robert Stiller
czyta: Michał Kula
muzyka: Marcin Nowakowski
Promatek Media, 2008
ISBN 978-83-926817-3-1










Lewis Carroll
Alicja po drugiej stronie lustra
książka czytana, mp3
tłumaczenie: Robert Stiller
czyta: Michał Kula
muzyka: Marcin Nowakowski
Promatek Media, 2008
ISBN 978-83-926817-4-8

Przeżyłam, że audiobook, przeżyłam, że pudełko od "Alicji w Krainie Czarów" jest dwa razy szersze (nie wiadomo dlaczego, bo płyta też jedna i wymiarowo taka sama przecież) od "Alicji po drugiej stronie lustra". Ale już nie zdzierżyłam, co czytający aktor zrobił z kwestiami Alicji.
Otóż niewybaczalnie ją zinfantylizował. Jako narrator sprawdza się bowiem znakomicie, kwestie jednak Alicji czyta takim tonem (zmienionym) i z taką intonacją, że robi z niej kompletną idiotkę. Sposób w jaki wymawia "Ojejku" sugeruje, że mamy do czynienia z głupiutką trzylatką, a nie z bystrą, dziesiecio- lub jedenastoletnią dziewczynką.

Przy okazji zweryfikowałam pogląd na doskonałość tłumaczenia Roberta Stillera. Otóż niektóre użyte przez niego zwroty, wypowiedziane na głos, okazują się być zupełnie chybione.

Zawsze uważałam, że Alicja jest bardzo trudnym utworem. Pamiętam jak dziś jak nie cierpiałam tej książki w dzieciństwie, bo jej nie rozumiałam. Są tam bowiem kwestie o których nie śniło się niektórym filozofom! A tutaj - proszę: głupiutka opowiastka dla głupiutkich dzieci.

I teraz już wiem na pewno dlaczego nie lubię audiobooków: lubię sama sobie zdecydować, jak interpretować słowa autora a nie narażać się na - często chybioną - interpretację innego czytelnika.

Na koniec o plusach: pan Michał jako narrator jest naprawdę świetny. Natomiast muzyka Marcina Nowakowskiego - nastrojowa i piękna po prostu - wprowadza czarodziejski klimat.

PS Może po weekendzie uda się wreszcie wrzucić tutaj analizę o którą mnie prosił pan Kuba, którego niniejszym pozdrawiam :-)

4 komentarze:

  1. Pani Różo, jakże trafnie podsumowała Pani tę edycję. Przesłuchałem obydwie pozycje z przyjemnością, jednak rola Alicji jest tu poważnym niedostatkiem. Interpretacja nie tyle nawet jest infantylna, co wręcz głupkowata;) Ten głos po prostu nie pasuje, a ja podejrzewam że Pan Lektor po prostu inaczej nie potrafi, niestety. Skoro już Ala miała szczebiotać po dziewczęcemu, to można było zatrudnić jakiś bardziej kobiecy głos, ale cóż.... wydawca z jednej strony miał wymagania, a z drugiej przyoszczędził na etatach. Drugim niedostatkiem jest brak ilustracji, które potrafią tak wspaniale (i różnorodnie) oddać nastrój tej pełnej abstraktów opowieści. Jest to jednak brak niejako wpisany w tę formę przekazu. Sam posiadam ledwie kilka wydań Alicji, ale przy ich zakupie zawsze kierowałem się ilustracjami właśnie. Uważam, że ilustracje są zawsze wielkim sprawdzianem dla wydawcy Alicji.

    Przy okazji: czy wpadł Pani kiedyś w ręce chiński egzemplarz Alicji? Niedawno widziałem taką książeczkę w wydaniu niestety dziecięco infantylnym, ale przeczuwam, że te piękne pionowe kolumny chińskich znaków mogą dać niezwykłe efekty jeśli graficzną oprawą zająłby się prawdziwy ilustrator.

    Pełen podziwu dla Pani pasji,
    do stóp się ścieląc, A.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Przesłuchałem obydwie pozycje z przyjemnością, jednak rola Alicji jest tu poważnym niedostatkiem."

      Przyjemność i niedostatki. A mówią, że to kobiety są nielogiczne :-)

      Ukłony dla Pana A. :-)

      Usuń
  2. Nieoczekiwany Panie A.,
    brak ilustracji to zdecydowanie jedna z największych wad audiobooków i innych przekazów audio :-)
    Chińska wersja w ręce mi nie wpadła, gdyby bowiem wpadła to jest prawie pewne, że by nie wypadła. Postanowiłam (z bólem serca i kręgosłupa, przyznaję) ograniczyć swoje zbiory alicjowe do wydań polskich i oryginalnych angielskich, chociaż... Bardzo mnie kusi pewne wydanie hiszpańskie i zamieszczone z nim ilustracje pełnią główną rolę kuszącą. Jednakowoż podłoga w moim mieszkaniu, meble oraz pusty portfel złożyły zdecydowane veto wszelkim zakusom tegoż rodzaje zatem, rozumie Pan...

    Coś mi mówi (niech Pan zgadnie, co), że w nielicznych pańskich egzemplarzach różnych wydań "Alicji" można znaleźć takie z: inteligentnymi pracami Mervyna Peake'a, anarchistycznymi pracami Ralpha Steadmana oraz z pracami Olega Lipchenko, które Pan nazwałby steampunkowymi, a ja nazwę wiktoriańskimi.

    Pasja moja kazała się ukłonić. Rzeczona pasja przybiera czasem ciekawe formy, np. przy słuchaniu omawianej wyżej audio-książki wystąpiła jako szewska pasja.
    Pasje nie są do podziwiania, tylko do zarażania (się), pasja najlepiej się mnoży, gdy się ją dzieli.

    Róża
    ze stopami w subtelnych i wdzięcznie kobiecych gumowcach numer 41

    OdpowiedzUsuń
  3. Pani Różo, intuicja Pani nie zawodzi (w każdym razie nie co do różnorodności), a moim faworytem jest wersja ilustrowana przez Rodneya Matthewsa (nabyta drogą kupna-sprzedaży po lekturze artykułu na tymże blogu:) Matthewssa poznałem już dawno w kontekście ilustracji fantastyki naukowej i bardzo przypadł mi do gustu jego styl i detal. Chciałbym przy okazji nadmienić, że nielogiczność nie jest bynajmniej domeną kobiecą i w ramach emancypacji mężczyzn zamierzam walczyć z tym stereotypem. Zresztą A. to równie dobrze może być Adaś jak i Ala, nieprawdaż?

    Ścieląc się do stóp (z pasją:)
    Ślę koci uśmiech z Cheshire
    A.

    PS: Moja "kolekcja" to zaledwie 6 Alicji...

    OdpowiedzUsuń