wtorek, 24 kwietnia 2012

Słodko i pusto

Nabyłam i szybko przeczytałam (co rzadkie u mnie, ponieważ wszystko czeka miesiącami na łaskawe przeczytanie) dwie słodkości japońskie. Mowa o mangach




Scenariusz Quin Rose
Ilustracje Soumei Hoshino
Alicja w Krainie Serc 1. Wonderful Wonder World
(Alice in the Country of the Heart. Wonderful Wonder World I)
tłumaczenie Paula Ślusarczyk
Wydawnictwo Studio JG, Warszawa, grudzień 2011
wyd. 1
ISBN 978-83-61356-38-7

Scenariusz Quin Rose
Ilustracje Soumei Hoshino
Alicja w Krainie Serc 2. Wonderful Wonder World
(Alice in the Country of the Heart. Wonderful Wonder World II)
tłumaczenie Paula Ślusarczyk
Wydawnictwo Studio JG, Warszawa, luty 2012
wyd. 1
ISBN 978-83-61356-38-7



Obie książki nawiązują, co oczywiste, do carrollowskiej Alicji. Zmieniono wygląd i osobowość postaci, dodano nowe postaci, watki, miejsca. W obu książkach występują bohaterowie z dwu części przygód Alicji.W zasadzie oprócz postaci i niektórych miejsc nic nie przypomina pierwowzoru - zwłaszcza dotkliwie brak wielowymiarowości, inteligencji oraz tajemniczości oryginału.

Wiem, że książki powstały na kanwie jakiejś gry, ale to (jak dla mnie) nie odbiera im szansy na pewien poziom intelektualny. Nie znam się na mandze. Nie podoba mi się ta estetyka, ale to - jak wiadomo - kwestia gustu. Mogę za to wypowiedzieć się o scenariuszu (fabule czy też treści) książek, która jest... a jakby jej nie było. Obie książki są o niczym, rozmowy bohaterów miałkie i bezwartościowe, ani jednej inteligentnej kwestii. Co jest wiodącym wątkiem? Alicja, którą wszyscy rzekomo tak kochają oraz bezsensowna przemoc. Alicja jest głupiutką, bezbarwną postacią, bez krzyny charakteru (a nie, przepraszam, ma jej pół krzyny) co jest o tyle ciekawe, że carrollowska Alicja, dziecko epoki wiktoriańskiej ubrane w potrójny gorset ograniczeń: obyczajowy, seksualny (dziewczynka) oraz wiekowy (dziecko), była bardziej samodzielna i niezależna, a nadto dbała o siebie (i nie dawała się obrażać). Tutaj Alicja to maskotka, zabaweczka postaci męskich, obiekt ich fantazji (jakież to nieoryginalne), chęci posiadania i władzy oraz ich opiekunka (pielęgniarka). Postaci męskie wiecznie się o nią kłócą, biją, walczą różnego rodzaju bronią lub słownie. Nic z tego nie wynika i nic to nie zmienia. Nuda wieje z każdej strony.
Kilku rzeczy kompletnie nie rozumiem (pewnie to wiek, wybaczcie) - dlaczego książkę (w wydaniu polskim, dla polskich czytelników - dopisek po komentarzu Yuvenall) czyta się od strony, którą Europejczycy zwykli uważać za końcową, od prawej do lewej strony? Dlaczego kolejne obrazy i dialogi czasem są kompletnie z czapy i nie wiadomo o co chodzi? Język niespójny (tłumaczenie!) i te głupiutkie dopowiedzenia (np. słówko "Szok" obok postaci, bo przecież tak narysowana, że nie widać szoku itd.).

Podsumowując: kuriozum dla niezbyt inteligentnych nastolatków, co jest dla mnie o tyle ciekawe, że nowele graficzne (dobre) kojarzą mi się z czymś świeżym, odkrywczym i szalenie inteligentnym.
Niestety nie tym razem.

4 komentarze:

  1. Całość pominę, mangi nie znam i się nie będę jej komentować... ale najbardziej mnie poruszyła najkrótsza i najmniej istotna część wypowiedzi.
    "Kilku rzeczy kompletnie nie rozumiem (pewnie to wiek, wybaczcie) - dlaczego książkę czyta się od końca, od prawej do lewej strony?"
    Odpowiedź jest prosta - bo to manga. Japończycy piszą od prawej do lewej. Irytuje Cię brak zrozumienia dla obyczajów zachodniej kultury (postać Alicji i jej utrzymanie w konwencji wiktoriańskiej), a wykazujesz się ignorancją w najbardziej podstawowych kwestiach kultury, której tekst czytasz. Nie spodziewałabym się po tej konkretnej mandze jakiegokolwiek poziomu, ale obawiam się, że nawet jeśli ma w sobie cokolwiek wartościowego, to mogło zostać pominięty i niedostrzeżone przez ignorancję, bo kultura japońska wymaga innego przekazu niż eurpejska. Tekst kultury zawsze czytamy przez pryzmat medium i warunków w jakich powstawał... jak widać po wcześniejszych postach - dobrze to rozumiesz w kontekście obyczajów wiktoriańskich i niuansów języka angielskiego - jednocześnie stając przed innym niż podstawowe znane Ci środki przekazu stajesz okoniem bo powinno być tak jak przywykłaś. To chyba nie tak?
    Trafiając na takie kwiatki mam wątpliwości co do rzetelności innych postów... To przykre, bo ceniłam tego bloga.

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj Yuvenall.
    Dziękuje za komentarz. Nie zrozumiałaś mnie, być może wyraziłam się mało precyzyjnie: wiem, że mangę (i nie tylko) Japończycy piszą od prawej do lewej, aż taką ignorantką nie jestem :-) Nie jestem znawcą (jak zaznaczyłam), ale miałam w życiu kilka mang w rękach i były one wydane po polsku zgodnie z przyzwyczajeniami polskich czytelników czyli od lewej do prawej. Po prostu nie wiedziałam, że to kwestia decyzji wydawcy.
    Jest w tym jakaś logika (np. nie trzeba odwracać rysunków i nie nadszarpuje się tak wydania oryginalnego), aczkolwiek przyznam szczerze, że utrudniało mi to lekturę.
    Wiem, że istnieją inne sposoby zapisu niż europejski, ale nie oznacza to, że książki z Iranu są u nas drukowane "od końca", od prawej do lewej, prawda? :-)

    Dziękuję za wnikliwą lekturę :-)
    Ukłony
    Róża

    OdpowiedzUsuń
  3. Słodko i pusto - trafiasz w sedno. A jeśli weźmiesz j-horror - strasznie i pusto. A jeśli j-pop - niby coś gra lecz znowu pusto... To wydaje się piętno pseudokultury japońskiej czerpiącej ze wzorów Zachodu. Fascynacja obcym, lecz brak zrozumienia i pustość - kulturowa wydmuszka. Z drugiej strony kultura rdzennie japońska jest bardzo głęboka i wysublimowana, niezależnie czy chodzi o muzykę, rysunek czy literaturę lub... ogrodnictwo. "Cudze chwalicie, swego nie znacie" - chciałoby się powiedzieć Japończykom. Zadziwiające jest to, jak chętnie pobierają oni obcą formę i jak nie potrafią wypełnić jej swoim (ani żadnym innym) duchem. Oczywiście możliwe jest również to, iż jest to temat tak mi kulturowo odległy, że moja ocena jest zupełnie błędna. Jak dla mnie - z daleka omijać japońską twórczość czerpiąca z zachodnich wzorców - zawsze sztuczne, puste, nieprawdziwe.

    W.H. aus Berlin

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziekuje za komentarz :-)

    Faktycznie, jest to bolaczka nie tylko japonska - niedocenianie tego, co wlasne. Oczywiscie wysoka kultura japonska to zupelnie inna historia, probuje cos na ten temat czytac, ale to temat-rzeka.
    A moze tak naprawde chodzi o starcie kultury wyzszej i popkultury? Ponadto czesto irytuje mnie takie podejscie, ze jak cos jest dla dzieci i mlodziezy, to nie musi miec wiekszej wartosci artystycznej. A na czym maja sie uczyc przyszli artysci, intelektualisci czy po prostu ludzie z wyrobionym gustem?

    Uklony
    Roza

    OdpowiedzUsuń