piątek, 5 sierpnia 2011

Dziesiąta woda po kisielu

Dziś będzie lekcja poglądowa o roli wydawcy w odbiorze książki. Jest to fakt oczywiście znany, a słowa moje zilustruję, by nie być gołosłowną.
Mam w mojej kolekcji "Alicję" angielską i polską tego samego autora - co oczywiste, choć nie jest to Lewis Carroll - oraz ilustratora. Każda wydana w kraju właściwym dla języka. Książki widać jak na obrazku (a nawet dwóch):

Lesley Sims
Ilustrowane przygody Alicji w Krainie Czarów i Po drugiej stronie lustra
Wydawnictwo Olesiejuk, 2009
tłumaczenie Katarzyna Dmowska
ilustrował Mauro Evangelista
ISBN 978-83-7708-153-2


Alice in Wonderland
based on the story by Lewis Carroll
adapted by Lesley Sims
illustrated by Mauro Evangelista
Usbourne Publishing Ltd., 2006
ISBN 0-7945-1239-9


Ilustratorem jest Mauro Evangelista, Włoch, którego stronę internetową (piękną!) można znaleźć tutaj
Niestety tylko po włosku, ale za to te ilustracje!

Wróćmy jednak do tematu. Już na pierwszy rzut oka widać, jak książki się różnią. Nie od rzeczy będzie zauważyć na początek, że wydanie polskie zawiera obie części przygód Alicji, a wydanie angielskie tylko pierwszą. Poza tym - inna okładka i inna estetyka (tudzież nasycenie kolorów) - miałam już wersję polską, kupiłam angielską i po oglądnięciu ilustracji w środku stwierdziłam, że już gdzieś chyba widziałam te ilustracje. Znalazłam po chwili poszukiwań i wnikliwym studiowaniu stron tytułowych.

A teraz kilka przykładów, jak potraktował ilustracje polski wydawca, a jak angielski (tudzież amerykański):



Spis treści i pierwszy rozdział:


wydanie polskie,














wydanie angielskie.















Alicja podąża za Białym Królikiem:




wydanie polskie,













wydanie angielskie.















Wreszcie dom Białego Królika - rozplanowanie ilustracji na kartce:




wydanie polskie,




















wydanie angielskie.



















Mamy zatem takie zmiany jak: obcinanie ilustracji, odwracanie ich stronami czy wreszcie zmiana wielkości i przycinanie.  Zwróćcie też uwagę na 'formę "chmurki" (wypowiedź Białego Królika) w wydaniu polskim i angielskim. Dodatkowo chciałam nadmienić, że w wersji angielskiej jest o jedną ilustrację więcej (widoczna powyżej dłoń sięgająca po kluczyk na stronie 9. wydania angielskiego). Ponadto nie należą do rzadkości takie praktyki, jak umieszczanie na sąsiednich stronach ilustracji w innej kolejności.

I teraz mam pytanie: co na to ilustrator? Przypuszczam, że niewiele może z tym zrobić. A przecież - oba wydania budzą zupełnie inne emocje i odczucia estetyczne, prawda? Ponadto, coby było śmieszniej - nie jestem w stanie powiedzieć, które ilustracje (ich strony, rozmiary i rozplanowanie przestrzenne) są bliższe oryginałowi i zamysłowi autora ilustracji.  Choć - szczerze wyznam - bardziej podoba mi się polskie wydanie.

Oczywiście z tą dziesiąta wodą po kisielu celowo przesadziłam. Czy jednak nie jest zasadnym stwierdzić, że wydania - zamiast na rodzeństwo  - wyglądają na dalekich kuzynów?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz