wtorek, 24 listopada 2015

Różowy duecik (zamiast rodzeństwa)

Przygarnęłam dwie kolejne książki o Alicji, wydane w tym jubileuszowym roku. Z pozoru podobne, we wnętrzu kryją bardzo odmienne światy:




   Lewis Carroll
   Alicja w Krainie Czarów
   (Alice’s Adventures In Wonderland)
   przełożyła Maria Morawska
   ilustrował Marcin Południak
   Wydawnictwo Siedmioróg, Wrocław 2014
   Kanon lektur
   ISBN 978-83-7791-315-4


Alicja w Krainie Czarów
przekład Tamara Michałowska 
ilustrował Marcin Południak 
Wydawnictwo Siedmioróg, Wrocław 2012
Poczytajcie posłuchajcie
ISBN 978-83-7568-940-2


Z informacji wydawcy, zamieszczonych na okładkach i stronach tytułowych obu książek wynika, że jest to tekst Carrolla. Jednak już po kilku pierwszych zdaniach oraz pobieżnym nawet przyjrzeniu się zamieszczonemu na początku wierszykowi stwierdzić można, że tylko pierwszy wolumin stanowi polski przekład autorstwa Marii Morawskiej oryginalnego tekstu książki, bowiem drugi zawiera przedziwną hybrydę okrojonego przekładu M. Morawskiej (który sam w sobie był już okrojony w odniesieniu do tekstu angielskiego) z drobnymi wstawkami "autorki" "przekładu" Tamary Michałowskiej, która - co za dziwny zbieg okoliczności - przetłumaczyła wszystkie nazwy postaci i inne charakterystyczne fragmenty identycznie jak M. Morawska. Zatem zamieszczanie przez wydawcę nazwiska Lewisa Carrolla jako autora jest niedopuszczalne!
W istocie bowiem druga książka jest adaptacją, wycięto duże fragmenty tekstu, i choć prawie wszystkie tytuły rozdziałów są identyczne jak u Marii Morawskiej (kolejny niezwykły zbieg okoliczności), to w istocie rozdziałów jest tylko dziesięć, zamiast dwunastu, jak w oryginale. Pierwszy z tomów liczy 175 stron, drugi zaś 87.


Różnicę widać także w ilustracjach, których autorem jest Marcin Południak. Przyznam, że ten styl (komputerowe i bardzo uproszczone postaci oraz brak detali krajobrazu itd.) jakoś nie trafia w moje upodobania artystyczne. Na dole zamieściłam kilka przykładów, które obrazują praktykę przycinania ilustracji a także usuwania niektórych postaci ze scen oraz, co logiczne, obrazujących je ilustracji.


 Lokaj-Ryba i Lokaj-Żaba w pierwszej z opisywanych książek


Lokaj-Ryba i Lokaj-Żaba w drugiej książce, jak widać tutaj udało się zmieścić także przyglądającą się scenie Alicję;

Alicja i Gryf w pierwszej z książek;


 Alicja, Księżna i Gryf w książce drugiej.

A dla zobrazowania stylu ilustratora jeszcze przykłady przedstawienia dwu ważkich scen:


szalony podwieczorek - Kapelusznik, Zając Marzec i Suseł;



Alicja i Kot z Cheshire - ilustrator wyraźnie pod wpływem filmu Tima Burtona.

Przyznam, że ilustracje powyższe raczej nie dołączą do zbioru moich ulubionych. W zasadzie to uważam, że ich jedyny ciekawy element to te widoczne powyżej oczy ślimaka oraz małe stworzenia o nie ustalonej nazwie, które dostrzec możemy na dwóch ostatnich z zamieszczonych tu prac.




Do drugiego tytułu dołączono płytę ze słuchowiskiem z piosenkami, które jest adaptacją książki czyli adaptacją adaptacji tłumaczenia ze skrótami. Robią się niniejszym jakieś piętrowe inspiracjo-adaptacje a tak naprawdę to dziesiąta woda po kisielu "Alicji w Krainie Czarów". Adaptację słuchowiska przygotował tudzież reżyserią zajął się Łukasz Lewandowski, a w roli Alicji usłyszymy Dominikę Kluźniak. Pojawiają się tutaj motywy, o których nie śniło się najstarszym alicjologom, nie wspominając o Lewisie Carrollu (a brak wiedzy wpływa tu korzystanie na jakość tegoż snu). Jakkolwiek kreacja Alicji jest godna uwagi (i kilka innych kreacji także) to całość nie znalazła się w moim Top Ten alicjowych adaptacji.




* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
 
Niniejszym biję się w piersi i wyznaję, że w kolejce czekają (od kilku miesięcy) inne wydania "Alicji" z nadzieją na moje łaskawe zainteresowanie. Nie obiecuję poprawy w częstotliwości postów, ale mam nadzieję na większą koncentrację ogólną, co powinno się przełożyć na ulubione zajęcia czyli także aktywność na blogu. Do następnego postu zatem!

4 komentarze:

  1. Hej, zerknij proszę na maila :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kupiłem niedawno pierwszą z tych książek. Najbardziej zirytowało mnie zastąpienie Dodo Gąsiorem, a flamingów żurawiami. Czy tak było w przedwojennej adaptacji Marii Morawskiej? Różowy kot z Cheshire to ewidentna inspiracja filmem Disneya, a nie Burtona, u którego jest on turkusowy.

    Lothario

    OdpowiedzUsuń
  3. Ma Pan rację, różowy kot z Cheshire to pomysł disneyowski. Dziękuję za wnikliwość :-)

    Nie wiem, czy w przedwojennym wydaniu przekładu były żurawie i Gąsior, nie wiem nawet czy w tużpowojennym tak było, ponieważ w wydaniu czwartym z 1947, które mam w zbiorach brak stron z rozdziałem "Wyścigi".

    Ukłony

    OdpowiedzUsuń
  4. Dodam, by jeszcze bardziej zagmatwać temat:
    - w obu powyższych książkach znajdziemy Gąsiora i żurawie, choć (co ciekawe) pierwsza z nich to tłumaczenie (bardziej spolszczenie) Marii Morawskiej, opracowane przez Danutę Sadkowską na podstawie wydania z 1947 roku, czyli wspomnianego przeze mnie w poprzednim komentarzy,
    - natomiast w wydaniu tego przekładu nakładem Świata Książki w 2010 r. znajdziemy Dodo i flamingi, choć tekst opracowała Maria Wirchowska na podstawie wydania z 1938 roku!

    Zapewne oznacza to, że osoby opracowujące zmieniają według własnego uznania niektóre fragmenty tekstu. Praktykę tę i jej poważne konsekwencje idealnie można prześledzić np. na przykładzie różnych opracowań tłumaczenia "Tajemniczego ogrodu" autorstwa Jadwigi Włodarkiewicz - każde z wydań w innym opracowaniu ma inne tytuły rozdziałów i pierwsze zdanie.

    OdpowiedzUsuń