poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Odnajdując zaginione

Czy wiecie, jak to jest mieć marzenie? Od jakiegoś czasu miałam takie: pewnego dnia odwiedzam kogoś, kto mieszka w starym rodzinnym domu, odziedziczonym po dziadkach albo pradziadkach. Chodzimy po nim, zaglądamy w różne zakamarki, wreszcie idziemy a strych. Buszujemy w starych skrzyniach, oglądamy stare papierzyska, pożółkłe tomy i nagle wśród nich... zaginiona "Alinka"!

Rzeczywistość okazała się jednak być inna, ale nie mniej baśniowa i zaskakująca.

Odkrycia rzekomo zaginionej książki "Przygody Alinki w krainie cudów", zawierającej pierwszy polski przekład z 1910r. "Alice's Adventures in Wonderland" L. Carrolla dokonała pani doktor Ewa Rajewska, zajmująca się teorią i praktyką przekładu literackiego z języka angielskiego, zaś wydaniami "Alicji" od roku 2000. Właśnie w tymże roku pani dr Ewa znalazła tę książkę w katalogu kartkowym w filii Biblioteki Raczyńskich na podpoznańskim Fabianowie. Pani dr Rajewska opisała to odkrycie w swojej książce "Dwie wiktoriańskie chwile w Troi, trzy strategie translatorskie" (która zasługuje na osobny post). Książka "Przygody Alinki w krainie cudów" znajduje się obecnie w Bibliotece Raczyńskich w samym Poznaniu i jest dostępna dla czytelników (!), oczywiście w archiwum. Mam nadzieję, że wkrótce uda mi się ją zobaczyć.

Wszystko to wiem od samej pani Ewy Rajewskiej, która z dużą życzliwością i sympatią podzieliła się ze mną różnymi informacjami i materiałami, za co w tym miejscu ogromnie dziękuję i pozdrawiam życząc wielu jeszcze tak wspaniałych osiągnięć.

Zaś na całą tę historię naprowadził mnie, jak również skontaktował z panią Ewą, pan Grzegorz Wasowski, zdeklarowany alicjofil, który wraz z małżonką, panią Moniką, prowadzi Wydawnictwo Wasowscy (które też zasługuje na osobny wpis). Dzięki wielkiemu sercu państwa Wasowskich oraz ich słabości (a raczej siły sympatii) do miłośników Alicji i Carrolla otrzymałam kopię "Alinki w krainie cudów"! Ogromne uśmiechy, ukłony i podziękowania!

Obdarowana przez tak fantastyczne osoby, nie mogę nie podzielić się z innymi tymi wspaniałościami.
Zatem od początku:

Ludwik Karrol
Przygody Alinki w krainie cudów,
z 90-go angielskiego wydania spolszczyła Adela S.,
z 38 obrazkami,
Wydawnictwo M. Arcta w Warszawie, 1910


Z uwagi na to, że tłumaczenie zasługuje na wnikliwą analizę, dziś ograniczę się tylko do ilustracji.

Mamy tu ciekawy przykład podejścia do ilustracji. Przez analogię do tłumaczenia można by powiedzieć, że ilustrator (nieznany, niestety) dokonał "spolszczenia i zaktualizowania" oryginalnych ilustracji sir Johna Tenniela. W efekcie uzyskał ilustracje, które można podzielić na 4 grupy:

  1. przedruki oryginalnych ilustracji Tenniela (poniżej przykład - porównanie ilustracji z "Alinki" i z jednego z wydań polskich z ilustracjami oryginalnymi):

   
    2. ilustracje lekko zmodyfikowane (zmieniona zazwyczaj postać głównej bohaterki, zgodnie z aktualną  modą damską oraz fryzjerską; z lewej strony lub w górnej części ilustracji Alinka):




































Ciekawostką jest to, iż nawet na zmodyfikowanych ilustracjach zostawiono charakterystyczną sygnaturę (splecione inicjały J i T) Johna Tenniela;


3. ilustracje inspirowane oryginalnymi, o zmienionej kompozycji i układzie, a nawet z innymi postaciami:












































4. nowe ilustracje, obrazujące to, czego nie było w oryginalnych:





Alinka biegnie za królikiem,
Alinka w domu Białego Królika,





korowód z Królową.



















A tutaj przykład dodatkowej ilustracji (po prawej), inspirowanej nieco sąsiednią, oryginalną (po lewej) autorstwa Tenniela:



Co ciekawe, ilustracje rozłożone są w książce dość równomiernie  - co kilka stron. Jednak pod koniec książki (przez ostatnie 10 stron) zupełnie ich brak. Ostatnią jest Alicja w sądzie na s. 105.


Zachwycająca lektura i oglądanie!

Ciąg dalszy nastąpi :-)


wtorek, 22 kwietnia 2014

Wiosenne porządki (jednak poświąteczne)

Wiosna, wiosna, ach to ty! Tak pięknie jest na dworze, że aż nieprzyzwoicie jest siedzieć w pomieszczeniu i stukać w klawisze. Jednak jako że lubię zrobić porządek, by potem oddawać się wiosennej lekkości i beztroskiemu hasaniu po łące, dziś kilka takich odkurzanek i korekt.

Dostałam przesympatyczną wiadomość od pana Grzegorza Wasowskiego, który ogromnie życzliwie i z niesłychanym taktem uświadomił mi kilka błędów / niedopowiedzeń w moich wyliczankach polskich wydań obu tomów przygód Alicji. Bardzo dziękuję, jestem wdzięczna i przesyłam ukłony.

A oto uzyskane przeze mnie nowe (lub skorygowane) informacje:
- tłumaczenia wierszy w przekładzie "Alicji po drugiej stronie zwierciadła" Hanny Baltyn są dziełem  Antoniego Marianowicza,
- Wydawnictwo J. Przeworskiego wydało w 1936r. drugi tom przygód Alicji pt  "W zwierciadlanym domu", tekst przełożyła  Janina Zawisza-Krasucka (brakowało u mnie tego wydania i kolejnej tłumaczki),
-  wydawnictwo Lettrex wydało w 1990r. przekładzie Roberta Stillera "Przygody Alicji w Krainie Czarów", a nie -  jak u mnie "Alicję w  Krainie Czarów",
- drugie wydanie Alicji w tłumaczeniu  M. Morawskiej ukazało się w roku 1932 (pominęłam).

Oprócz tego tenże przemiły miłośnik twórczości Carrolla uraczył mnie dwoma jeszcze elektryzującymi wiadomościami na temat "Alicji", ale o tym napiszę już następnym razem :-)

PS Korekty w poprzednich postach już, w związku z powyższym, poczyniłam.

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Zadziorna Alicja Edyty

W serii Mistrzowie Słowa (to już trzecia - seria? sezon? komplet?) ukazał się w marcu audiobook


Lewis Carroll
Przygody Alicji w Krainie Czarów
przekład Maciej Słomczyński
czyta Edyta Olszówka
Bellona, Agora  SA, 2014
audiobook, CD w formacie MP3
czas nagrania 3 godz. 12 min.
ISBN 978-83-111-3095-1


W książeczce zamieszczono biogram Edyty Olszówki, wzbogacony fragmentami jej wypowiedzi oraz fotografiami z przedstawień i filmów, w których grała oraz esej o książce Carrolla i samym autorze.

Ciekawostką jest to, że jest to pierwszy audiobook o przygodach Alicji w wykonaniu kobiety. Przyznam, że słuchało mi się bardzo dobrze (oczywiście musiałam coś w tym czasie robić, aby się skupić na treściach słuchowych) z uwagi na kobietę mówiącą kwestie dziewczynki (wreszcie). Choć nie wszystkie fragmenty budziły moje pełne uznanie (niektóre kwestie inaczej bym zaakcentowała), to dzięki Olszówce Alicja zyskała charakter, stała się zadziorna i na pewno nie można o niej powiedzieć, że jest dziecinna (co było zarzutem w innych audiobookach). 

Polecam gorąco, zwłaszcza miłośnikom książek w tej formie oraz jako sposób zainteresowania postacią Alicji starszych dzieci.

Mój egzemplarz - jak widać na załączonym obrazku (a raczej fotografii) - ma charakterystyczną wadę wydawniczą w postaci źle sklejonej okładki, czego nie było widać, gdy audiobook był opakowany w folię.. Przyznaję ze smutkiem, że próbowałam ją wymienić, ale pracownicy pewnego salonu prasowego mamiąc mnie obietnicą rychlej wymiany odsyłali od jednego do drugiego, aż wreszcie po kilku tygodniach takich manipulacji dałam sobie spokój. Jest to tym bardziej przykre, że była to ewidentna "wada fabryczna" i jako taka podlega wymianie.

Teraz  przekonałam już samą siebie, że mój egzemplarz będzie dzięki temu unikalny :-)

PS Jeszcze przed Świętami w ramach wiosennych porządków pojawi się kilka sprostowań oraz emocjonujących wieści.

niedziela, 6 kwietnia 2014

Ciasteczkowa Alicja w krainie zegarów

Nabytek z końca poprzedniego roku to znów skrócona wersja opowieści o Alicji:


Alicja w Krainie Czarów. Opowiadanie się toczy
tłumaczenie: Joanna Wieczór
Book House, 2008
ISBN 978-83-76120-53-9

Wydawca zapewnia, że świetnie nadaje się do samodzielnego czytania, a uproszczony tekst pozwoli poznać bohaterów najsłynniejszych bajek. Atrakcją jest obrotowe około, pozwalające wybrać odpowiedni obrazek do danej strony. W tej samej serii ukazały się również "Pinokio", "Trzy świnki", "Brzydkie kaczątko".

Książka ma niestandardowy format dużego kwadratu (czego nie oddaje zdjęcie) i jest sztywnostronicowa. Ubranie Alicji nie nawiązuje do stroju wiktoriańskiego, przypomina raczej lata 50-te XX wieku. Treść jest bardzo okrojona, co nie dziwi przy założeniach wydawcy. Dziwią natomiast znaczne zmiany w treści:
- Alicja jest sama i czyta książkę (w oryginalnym nieskróconym tekście książkę czytała siostra Alicji, a dziewczynkę ona znudziła, bo nie było tam ilustracji i konwersacji);
- wpadając do króliczej nory dziewczynka spada w towarzystwie zegarów (ciekawe dlaczego, czyżby symbol cofania się w przeszłość lub w podświadomość zbiorową?);
- w norze stoi półmisek pełen ciasteczek (w oryginale było jedno ciastko i butelka z napojem, ponadto było wiadomo, czemu one służą, bo Alicja chciała przejść przez maleńkie drzwi do ogrodu zatem musiała zmniejszyć się, a potem zwiększyć, bo zapomniała klucza ze stolika);
- od razu po zjedzeniu ciastka Alicja znajduje się w ogrodzie i prowadzi dziecinny dialog z kwiatami (w oryginale rozmowa ta ma miejsce duuuuuuużo później i jest inna);
- pojawia się kot i życzliwie radzi Alicji, by szła prosto (w oryginale Kot z Cheshire; Alicja widzi go wcześniej w domu Księżnej; rozmowa ma zupełne inny charakter - kot jest bardziej filozoficznie niż życzliwie nastawiony);
- Alicja trafia na przyjęcie, od razu zostaje poinformowana, że jest ono nieurodzinowe, Marcowy Zając wypytuje ją czy ma dziś urodziny, a życzliwy Kapelusznik zaprasza ją do stołu (w oryginale nikt dziewczynkę nie zaprasza, a nawet wprost przeciwnie; Kapelusznik jest dla niej niemiły, toczy się bardzo długa rozmowa między 4 postaciami - oprócz Alicji w wymienionych dwóch jest też Suseł, którego w adaptacji brak);
- pojawia się Królowa Kier, która w pierwszym zdaniu mówi o karze dla dziewczynki (w oryginale chce ją ukarać najpierw za "krycie" służby malującej róże i potem podczas gry w krokieta; a są także chwile, gdy z nią miło konwersuje);
- dziewczynka zjada ciasteczko z przyjęcia, rośnie, wyrusza w drogę i wchodzi do drzewa - dzięki temu znajduje się z powrotem w swoim świecie (tutaj już mamy pomieszkanie z poplątaniem tego, co było w różnych miejscach książki - zainteresowanych odsyłam do oryginału :-) ).

Z ciekawostek wydawniczych - książka nie ma autora ani ilustratora (w każdym razie nie ma o nich wzmianki), ale za to ma tłumacza i redaktora :-)
Na plus zaliczę to ruchome koło z obrazkami, które faktycznie potrafi zainteresować małego czytelnika. Sprawdziłam :-)